– Od lat jestem Niebiesko-Czerwony, serce do tej pory bije mocno. Spoczywa na mnie wielka odpowiedzialność nie tylko za pierwszą drużynę, ale i Akademię – mówi nowy trener BS Polonii Bytom.
Czy trudno obejmuje się drużynę, która ledwie co wywalczyła awans?
– Z pewnością tak. Chłopaki wykonali z byłym trenerem bardzo dobrą robotę, wywalczyli promocję do trzeciej ligi, a teraz przychodzi nowa dla większości osoba. Dla większości – bo niektórzy znali mnie z wcześniejszej pracy w Polonii. Pracowałem już przecież w pierwszej drużynie, byłem asystentem trenera Trzeciaka. Teraz wracam w niełatwej roli. Trzeba po awansie wejść do szatni i przedstawić drużynie nową, swoją wizję. Wierzę, że szatnia szybko to zaakceptuje i będziemy szli do przodu.
Jaka to wizja?
– Diametralnie inna. Wprowadzamy nowy model gry, który będzie obowiązywał zarówno w pierwszej drużynie, jak i Akademii. Taki jest cel, by przede wszystkim ją rozwijać; by jak najwięcej młodych ludzi trafiało potem do pierwszego zespołu.
Słowo o tym modelu?
– Ustawienie na boisku będzie jedno, ale da nam mnóstwo możliwości rotacji między zawodnikami. Sądzę, że ten system przyniesie Polonii wiele dobrego. Docelową formacją będzie 4-3-3. Może w naszym wykonaniu trochę fałszywe, ale koneserom piłki z pewnością znane. Wszystkie drużyny naszej Akademii, które grają już po jedenastu, będą operowały właśnie tym modelem gry. Cel jest prosty – by młody adept aspirujący do pierwszego zespołu mógł się jak najszybciej w niego wkomponować.
Jest teraz w Polsce moda na mówienie o projektach, akademiach, ale zebranie owoców to dłuższa czasowa perspektywa.
– Mam nadzieję, że będzie mi dane popracować trochę w pierwszej drużynie. Wiem, że wizja klubu jest taka, aby z Akademii wychodzili nie tylko zawodnicy, ale też trenerzy pierwszej drużyny. Jest wielkie prawdopodobieństwo, że kiedyś pierwszym szkoleniowcem zostanie mój asystent, Tomek Włoka. Trzeba wierzyć, że taki sposób myślenia będzie nam przyświecał przez lata, a wtedy młodzi ludzie wywodzący się z Akademii, regionu, Bytomia, będą mieli łatwiej, by przedostać się do pierwszej drużyny.
Pracę z trzecioligową Polonią będzie pan łączył z obowiązkami w Akademii. Trudno to pogodzić?
– Obejmuję nowy dla siebie rocznik – 2003. W klubie spędzam po 12 godzin dziennie, pracując dla Polonii nie tylko w wymiarze piłki seniorskiej, ale też juniorskiej. Inaczej się nie da.
Na ile Akademia Polonii ma w ręku mocne atuty, zważywszy na tak silną konkurencję, jaka panuje na Śląsku?
– Dużym atutem jest kadra trenerska. Mamy naprawdę świetnie wykształconych szkoleniowców, w większości będących w dodatku wychowankami Polonii. Jestem przekonany, że każdy z tych trenerów jest w stanie wyszkolić bardzo dobrego młodego piłkarza. Do tego niezmiernie potrzebna jest nam baza treningowa. Wierzę, że razem z miastem w najbliższym czasie mocno pchniemy ten temat mocno do przodu i powstanie infrastruktura, jaką będziemy mogli się przed tymi młodymi ludźmi chwalić.
Jakie powinny być dziś proporcje między seniorami a młodzieżowcami w kadrze pierwszej drużyny?
– Jeżeli w podstawowym składzie na mecze ligowe będzie 3-4 młodzieżowców, to wszyscy powinni być zadowoleni.
To realne?
– Myślę, że tak. Początkowo pewnie będziemy bazować w stopniu większym niż docelowo chcemy na doświadczonych zawodnikach. Wierzę, że to da nam komfort punktowy i dojdziemy do sytuacji, kiedy będziemy mogli w bardzo dużym stopniu ogrywać młodzież, pokazując światu, że w Bytomiu też są duże piłkarskie talenty.
Jak dużą wagę Polonia ma przywiązywać do klasyfikacji Pro Junior System, prowadzonej przez PZPN celem promowania klubów stawiających na młodzieżowców i wychowanków?
– W tym sezonie? Praktycznie żadnej. Z prostego względu: BS Polonia Bytom powstałą dwa lata temu. Nie możemy zatem punktować podwójnie. By zawodnik o statusie juniora czy młodzieżowca mógł być uznawany za wychowanka, musi spędzić w danym klubie trzy lata. Wtedy za 90 minut jego występu klub dostaje 180 punktów do PJS. My taką możliwość z wiadomych względów będziemy mieli dopiero za rok. Nie ma zatem co nastawiać się na sukces w PJS, ale nie zmienia to oczywiście naszego podejścia co do dużej chęci stawiania na młodych zawodników.
Takim młodym zawodnikiem kiedyś był pan. Przeszedł pan w Polonii długą drogę do roli pierwszego trenera.
– Trafiłem do Polonii, gdy zaczynałem szkołę średnią. Grałem w ekipach juniorskich, zaliczyłem kilka meczów w rezerwach. W pierwszej drużynie, niestety, nie było mi dane zagrać. Jako trener zaczynałem w Polonii pracę z 6-latkami. Przy okazji zdementuję fakt, iż prowadziłem jako trener naszego obecnego dyrektora Tomka Stefankiewicza. Miałem pod opieką starszy rocznik, a umiejętności Tomka były na tyle przeciętne, że w odróżnieniu od kilku rówieśników nie znalazł się w mojej dobrej drużynie (śmiech). Z roku na rok szedłem wyżej – przez trampkarzy, juniorów, aż po drugą drużynę. Potem jako asystent trafiłem do sztabu trenera Jacka Trzeciaka pracującego z pierwszym zespołem. Teraz spełniło się moje marzenie.
Serce zabiło mocniej, gdy pojawiła się ta propozycja?
– Bije bardzo mocno do tej pory! Spoczywa na mnie wielka odpowiedzialność nie tylko za drużynę, ale i Akademię. Niebiesko-Czerwony jestem od lat. Tak zostałem wychowany jako młody zawodnik i ukształtowany jako trener przez wielu starszych kolegów po fachu, z którymi przecinały się nasze drogi przy Olimpijskiej.
Nie jest trochę tak, że wrócił pan do Polonii „na tarczy”, bo Ruchowi Radzionków nie udało się utrzymać w trzeciej lidze?
– W rundzie jesiennej wszystko było OK. Broniliśmy się wynikiem sportowym. Wiedziałem jednak, że zimą w drużynie potrzebne są zmiany, świeża krew. Trzech doświadczonych zawodników pewnie załatwiłoby sprawę i dziś moglibyśmy szykować się do derbów z „Cidrami” na poziomie trzeciej ligi…
W Polonii zadanie jest nieco inne.
– Pewne cele zostały postawione przez zarząd. Wiemy, o co gramy. Wizja klubu jest taka, by jak najczęściej, jak najwięcej grali chłopaki z Bytomia, wychowankowie Akademii. Potrzebni są nam też zawodnicy doświadczeni. To musi być mieszanka wybuchowa młodości z rutyną. Tak zamierzamy tu to robić.
Co odpowie pan wszystkim tym, którzy już widzą w Polonii kandydata do kolejnego awansu?
– Przede wszystkim to, że najpierw musimy zgrać zespół, do którego dołączyło latem sporo nowych twarzy. Trochę czasu minie, zanim wszyscy razem załapiemy to, co chcemy grać i prezentować na boisku. Kolejny awans? Powoli, spokojnie. Podstawowe cele są inne. W tej chwili mogę jedynie obiecać wszystkim kibicom, że w każdym meczu będziemy walczyć o komplet punktów.
Jak ważne jest to, że szybko kadra na trzecioligowy sezon została ukształtowana i pozostawiono w niej tylko kilka wakatów?
– To fantastyczna sprawa. Pierwszy raz od kilkunastu lat – a z Polonią związany jestem od ponad 16 – kadra została tak szybko ukształtowana. Wcześniej bywały z tym trudności. Normą było to, że w czasie okresu przygotowawczego do Bytomia zjeżdżały tabuny testowanych zawodników. Teraz praktycznie od pierwszego treningu szukamy tylko jednej pozycji. Wielkie ukłony dla dyrektora Tomka Stefankiewicza, bo wykonał kawał dobrej roboty. Chwała mu za to.
Zawodnicy chcą dziś przyjść do Polonii?
– Coś w tym jest. Dyrektor przedstawiał zawodnikom wizję klubu i przede wszystkim tym nakłaniał do przeprowadzki do Polonii. Nie chodzi o pieniądze, one są podobne w każdej drużynie na poziomie trzeciej ligi. Wizja klubu, klarowny model gry – to przekonywało.
Ile w zespole jest jeszcze wakatów?
– Powoli zamykamy kadrę. Nie licząc grupy, z którą pracuję obecnie, dojdzie jeszcze maksymalnie jeden nowy zawodnik. Do końca tygodnia chcielibyśmy sfinalizować tę kwestię. Przede wszystkim mowa o rywalizacji na pozycji nr 9.
Wielu trenerów powtarza, że teraz – gdy rusza sezon na szczeblu centralnym – można poczekać na zawodników, którzy z niego „spadną”. Jak to jest w Polonii?
– To nie droga dla nas. Dyrektor Stefankiewicz wiedział, czego ta drużyna potrzebuje, jakie są braki i dlatego działaliśmy znacznie wcześniej.
Wrócił pan do Polonii, ale o ligowe punkty drużynie przyjdzie walczyć nie na Olimpijskiej. Ta kwestia chodzi po głowie?
– Trudno, by nie chodziła, bo Olimpijska to nasz dom. Niedawno byłem na Szombierkach i widziałem, że stan tamtejszej murawy pozostawia trochę do życzenia – zwłaszcza w kontekście tego, jak chcemy grać jako zespół. Wierzę, że tamtejsze boisko zostanie doprowadzone do jak najlepszego stanu. Wiem, że dyrektor i prezes Kamiński czynią w tym kierunku starania. Chciałbym też podziękować miastu, bo odczuwalne jest, że też chce postawić mocno na Akademię. To nasz główny cel, by stale poprawiać warunki do kształtowania tych młodych ludzi – i wprowadzania ich do pierwszej drużyny Polonii.