– Nie ukrywam, że to dla mnie specjalny mecz. Zapowiada się ciekawie. Chyba pierwszy raz na rezerwy Górnika będą na Sparcie sprzedawane bilety – uśmiecha się 20-letni zawodnik Polonii Bytom przed sobotnim wyjazdem do Zabrza, gdzie występował w poprzednim sezonie.
W sobotę Polonia zmierzy się na wyjeździe z Górnikiem II Zabrze. Liczysz na występ przeciw drużynie, w której grałeś w poprzednim sezonie?
– Nie ukrywam, że to dla mnie specjalny mecz. Jeśli dostanę szansę od trenera, to będę walczył za trzech, bo bardzo chciałbym wygrać i pokazać się przed byłym klubem z jak najlepszej strony. Niektórzy zawodnicy powtarzają, że gdyby strzelili gola swojemu byłemu klubowi, to by się nie cieszyli. Ja wychodzę z założenia, że powinieneś się cieszyć. Rozumiem szacunek do przeciwnika, do miejsca, w którym się było, ale na boisku nie ma takiej pozycji jak „dawny kumpel”. Sentymenty zostają w szatni. Wierzę, że w sobotę wynik okaże się dla nas korzystny.
Wielu masz tych kumpli w szatni rezerw Górnika?
– Znam kilku ludzi jeszcze z Gwarka Zabrze. Nie ukrywam, że sprawdzam, jaką jedenastką gra Górnik w rezerwach. Choć trochę zmian było, to jednak większość chłopaków dobrze znam. Najdłużej – patrząc na tych, którzy mają szansę zagrać – chyba Adiego Gryszkiewicza. Mój dobry kumpel to też Darek Kamiński, ale ze wszystkimi starałem się utrzymywać pozytywny kontakt. Niezależnie od tego, kto zagra, a kto siądzie na ławce czy trybunach, będzie okazja zamienić słówko.
Górnik II, podobnie jak my, w trzech meczach zgromadził 3 punkty. Jakiego meczu się spodziewasz?
– To bardzo prestiżowe spotkanie. Chyba pierwszy raz na mecz Górnika na Sparcie są sprzedawane bilety! Z tego co wiem, wstęp przewidziano maksymalnie dla 300 osób. Na pewno zagra sporo tych zawodników, którzy na co dzień trenują z pierwszą drużyną. Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że będzie nam się tam grało łatwiej niż na Szombierkach, bo boisko w Mikulczycach jest nieco lepsze. Trudno stwierdzić, czy Górnik odda nam inicjatywę. W poprzednim sezonie różnie z tym bywało, latem doszło do zmiany trenera. Teraz przed meczem chłopaki z Górnika i tak niczego mi nie zdradzą (uśmiech).
Poprzedni tydzień był dla ciebie dość udany.
– Takiego dobrego tygodnia w moim wykonaniu nie pamiętam. Rozegrałem dwa mecze. Najpierw było 70 minut w Pucharze Polski, potem mój trzecioligowy debiut w Polonii. Już po moim pierwszym kontakcie z piłką obrońca MKS-u strzelił samobójczego gola, który zadecydował potem o wyniku. Wszyscy nagle do mnie podbiegli, na stadionie zrobiło się głośno… Fajne przeżycie, zapamiętam to na długo. Skupiłem się w tej sytuacji, by dobrze dograć piłkę, bo miałem ją na słabszej prawej nodze. Rozmawiałem po meczu z Marcinem Lachowskim i przyznał, że trochę drasnął piłkę. Wydaje mi się, że tak czy siak – i bez interwencji rywala – ta byłaby z tego bramka.
W pucharowym spotkaniu z Czarnymi Kozłowa Góra trafiłeś do siatki bezpośrednio z rzutu wolnego.
– To była bramka na 2:1. Nie było wtedy powodu, by się cieszyć. Chcieliśmy jak najszybciej załatwić wynik. Jesteśmy Polonią Bytom, nie możemy tracić goli z przeciwnikiem z „okręgówki”. Po wszystkim jednak, gdy usiadłem już sobie w domu, to byłem zadowolony z tego wolnego.
W razie czego, w lidze też byś uderzył?
– Myślę, że nie, kolejka jest długa. Wiadomo, że „Lacha” ma pierwszeństwo. Spodobało mi się, że w pucharowym meczu Patryk Stefański dał mi uderzyć. Nie wiem, czy uznał, że jemu nie siedzi – czy widział, że z kolei mi siedziało. W gruncie rzeczy najważniejsze, że dobrze wyszło.