Rozmowa z lewym obrońcą Polonii Bytom, autorem jedynej bramki w sobotnim wyjazdowym spotkaniu z Górnikiem II Zabrze.
Jak zapamiętałeś sytuację, po której padł gol na wagę zwycięstwa Polonii w Zabrzu?
– Poszła wrzutka z prawej strony, Marcin Lachowski walczył w powietrzu z obrońcą. Zrobił się z tego mały bilard, piłka spadła w pole karne, odbiła się od ziemi – a ja sytuacyjnie, z bliska, uderzyłem ją głową do bramki.
Jesteś lewym obrońcą. W jaki sposób w ogóle znalazłeś się w środku pola karnego Górnika?
– Akurat ta wyszło w tej konkretnej sytuacji. Podłączyłem się do akcji ofensywnej, a wtedy automatycznie musi mnie asekurować boczny pomocnik. To naturalna rotacja. Nic niezwykłego. Czasem w meczu się zdarza, że jestem w polu karnym przeciwnika.
Pamiętasz swojego ostatniego gola?
– Poprzednio strzeliłem w październiku, czyli bardzo dawno! I również głową, to był pucharowy mecz z Szombierkami. Teraz gram na obronie, mam trochę inne zadania do wykonania, bardziej muszę skupiać się na defensywie. Bardzo cieszy taka bramka. Całe życie byłem ofensywnym zawodnikiem. To fajne uczucie, trafić do siatki.
To była bramka niczym rasowa „dziewiątka”. Czyli jeszcze został instynkt, by znaleźć się tam, gdzie spadnie piłka?
– Trochę pomógł przypadek. Najważniejsze, że wpadło i zdobywamy trzy punkty. Cieszymy się całą drużyną i idziemy dalej, by w kolejnych meczach również sięgać po pełną pulę.
O wygranej w Zabrzu można powiedzieć, że została osiągnięta w dobrym stylu?
– Z perspektywy boiska czuję, że jak najbardziej. Przez 70 minut to była dominacja z naszej strony w posiadaniu piłki. Próbowaliśmy nią grać, nie wybijaliśmy głupio. Jedynie w ostatnich 15-20 minutach cofnęliśmy się, co było uwarunkowane wynikiem. Górnik stworzył sobie może jedną groźną sytuację, a my kontrowaliśmy. Spokojnie mogliśmy podwyższyć jeszcze ten wynik. Zwycięstwo jest jak najbardziej zasłużone.
Jesteś spokojny, że zostawiamy już za sobą na dobre dolne rejony tabeli?
– Nie no, powoli. Spokojnym w futbolu nie można być nigdy. Dwa tygodnie temu mieliśmy jeszcze zero punktów, po dwóch tygodniach jest ich sześć, ale cały czas trzeba być pod prądem. Oby za dwie kolejki było ich 12. Jeśli będzie sześć – to znów znajdziemy się na dole. Dlatego nie ma mowy o spokoju. Od wtorku zaczynami mikrocykl i ciężką pracę, by przygotować się na 100 procent do niedzielnej konfrontacji z Piastem Żmigród.
W polskiej piłce dość wyświechtane jest powiedzenie, że każdy może wygrać z każdym, ale ta nasza trzecia liga chyba właśnie taka jest, bo nie ma faworytów?
– Nawet na szybko można przytoczyć przykład Foto-Higieny, mającej 12 punktów. Kto by się przed sezonem spodziewał, że ta drużyna będzie po czterech kolejkach liderem? Swoje dwa pierwsze mecze przegrał za to Ruch Chorzów. Wielu trenerów czy ekspertów wypowiadało się przed sezonem, że to chyba najbardziej wyrównana i najsilniejsza grupa trzeciej ligi w Polsce. Myślę, że w tych słowach rzeczywiście nie było żadnego przypadku.
foto: Anna Szłapa