Krzysztof Ropski: „Jesteśmy mocni jako drużyna” [WYWIAD]

Krzysztof Ropski, a więc nowy nabytek Polonii Bytom przeciwko swojemu nowemu klubowi w seniorskiej karierze występował dwukrotnie, notując po jednym zwycięstwie oraz porażce. Teraz ze swoją nową drużyną, dwukrotny medalista Mistrzostw Polski rozpoczyna nowy rozdział w swoim życiu. Zapraszamy do wywiadu z byłym królem strzelców III ligi.

 

Mateusz Skutnik: Zaczynałeś przygodę z piłką nożną w grupach młodzieżowych Tuchovii Tuchów (woj. Małopolskie). Wybór tego klubu rozumiem nie był dla Ciebie przypadkowy?

Krzysztof Ropski: Gdy zaczynałem trenować piłkę nożną, Tata (Jacek Ropski – przyp. red.) był tam wówczas grającym trenerem po powrocie z Unii Tarnów. Podążyłem zatem drogą ojca, dzięki czemu to właśnie Tuchovia była moim pierwszym klubem piłkarskim.

 

M.S.: Idziecie z ojcem „łeb w łeb”, bowiem obaj jak na razie macie na swoim koncie grę na zapleczu najwyższego szczebla rozgrywkowego…

K.R.: Tata występował w Unii Tarnów w latach 90-tych. Dorównałem póki co ojcu, jeśli chodzi o poziom ligowy na jakim występowaliśmy, ale mam nadzieję, że za jakiś czas go jeszcze przeskoczę!

 

M.S.: Unia Tarnów też jest Waszym wspólnym mianownikiem, bowiem i Ty tam grałeś.

K.R.: Tak, trafiłem do Unii najpierw do grup młodzieżowych w 2008 roku i później jeszcze na jeden sezon sześć lat później, kiedy Unia występowała w III lidze. Moim trenerem po powrocie do Tarnowa był Daniel Bartkowski.

 

M.S.: Natknąłem się w Internecie na jeden z artykułów o Tobie. Strona internetowa Urzędu Miejskiego w Tuchowie przypomniała Twoje osiągnięcia podczas jednego z sezonów w grupach młodzieżowych w Cracovii, gdzie jako zawodnik Juniora Starszego zdobyłeś w 26-ciu meczach 25 bramek i 13 asyst. Liczby wręcz kosmiczne!

K.R.: To były rozgrywki Centralnej Ligi Juniorów, zakończone medalem Mistrzostw Polski. Moje dokonania nie spowodowały jednak możliwości trenowania z pierwszym zespołem Cracovii, więc zdecydowałem się po bardzo dobrym sezonie w moim wykonaniu odejść z Krakowa.

 

M.S. Tarnów opuszczałeś z blisko 80-cioma golami na koncie w dwóch sezonach gry jako trampkarz, a powróciłeś już jako dorosły mężczyzna do III-ligowego klubu, gdzie jednak o bramki było już znacznie ciężej, ale później przyszło wypożyczenie do Radomiaka Radom…

K.R.: Jest przepaść pomiędzy grą w drużynach juniorskich, a piłką seniorską. Nie udało mi się przebić do pierwszej drużyny Cracovii, dlatego po skończeniu wieku juniora powróciłem na sezon do Unii Tarnów. Do Radomia przeniosłem się po tym, jak Radomiak po meczach barażowych uzyskał awans z III do II ligi. Były to moje pierwsze doświadczenia związane z tym poziomem rozgrywkowym. Wówczas grałem na ataku można powiedzieć z legendą tego klubu, Brazylijczykiem Leandro, który do dziś reprezentuje Radomiaka. Mogę śmiało powiedzieć, że jest to jeden z lepszych zawodników, z którymi miałem przyjemność zagrać razem w drużynie.

 

M.S.: Nie da się ukryć, że z pewnością doceniła Cię Twoja rodzinna miejscowość. Powrócę do poprzedniego pytania, bo nie często zdarza się, kiedy młody zawodnikiem jest tak wychwalany. Zgodzisz się z tym, że Krzysztof Ropski jest w takim wypadku sportową wizytówką Tuchowa?

K.R.: Nie jestem jedynym sportowcem z Tuchowa i najbliższych okolic, który jednak poszedł za swoją pasją „w świat”. Znaną osobistością na pewno jest siatkarz Mateusz Poręba, reprezentant Polski, obecnie gra w AZS-ie Olsztyn. W hierarchii tuchowiczan pod kątem sportowym myślę byłbym wysoko.

 

M.S.: Wspomniałeś o pobycie w Cracovii. W rozgrywkach juniorskich grałeś wówczas z Pawłem Jaroszyńskim czy Bartoszem Kapustką, a więc późniejszymi reprezentantami Polski.

K.R.: Z Pawłem oraz Bartkiem mieszkaliśmy razem w jednym budynku podczas pobytu w Cracovii. Z całego serca gratuluję im tego, że zaszli tak wysoko. Bartek urodził się w tym samym roku co ja, znamy się od dziecka, a nasze rodzinne miejscowości dzieli niecałe 25 kilometrów. Pawła poznałem w wieku 16-17 lat, kiedy przyszedł do nas po transferze z Górnika Łęczna. Obaj to profesjonaliści. Od początku dążyli do celu i nie jest to dziełem przypadku, że obaj dostąpili zaszczytu gry w reprezentacji Polski, grając na europejskich boiskach.

 

M.S.: Twoim przełomowym momentem w karierze był chyba transfer do Siarki Tarnobrzeg. Mam rację?

K.R.: Dokładnie. W Siarce spędziłem 3,5 roku, grając bardzo dużo. Byłem podstawowym zawodnikiem, sporo też strzelałem bramek i bardzo dobrze tam się czułem. Na pewno miłym momentem było przekroczenie setnego, oficjalnego występu dla Siarki. Klub włączył mnie tym samym do „Klubu 100”. To miło móc być wymienianym przy takich nazwiskach jak Cezary Kucharski czy Tomasz Kiełbowicz, którzy tak wiele dla tego klubu zrobili. Po spadku do III ligi jesienią 2019 roku zostałem Królem Strzelców IV grupy III ligi i przeniosłem się do Motoru Lublin.

 

M.S.: W Motorze Lublin spotkałeś m.in. Daniela Świderskiego, a więc obecnego napastnika Rekordu Bielsko-Biała. Naprzeciwko siebie wyjdziecie na boisko za nieco ponad tydzień. Ówczesny trener Motoru – Marek Saganowski, a więc sam niegdyś doskonały napastnik miał spore problemy z wyborem „jedynki” w lublińskim klubie. Jak wspominasz tamtą rywalizację?

K.R.: Była to na pewno zdrowa rywalizacja. Kontakt z Danielem mam do dzisiaj. Po podpisaniu kontraktu z Polonią wysłał mi gratulacje. Na pewno mecz z Rekordem będzie prestiżowym starciem, gdyż na boisku spotkają się dwaj pretendenci do awansu. Ja uważam, że to my wygramy, natomiast Daniel jest innego zdania! (śmiech) Wszystko tak na prawdę zweryfikuje jak zawsze w takich przypadkach boisko.

 

M.S.: Do Polonii Bytom trafiłeś po roku gry w pierwszoligowej Skrze Częstochowa. Nie miałeś wątpliwości co do słuszności swojego wyboru? Jest jednak różnica dwóch szczebli rozgrywkowych, chociaż akurat styczniowy mecz sparingowy pokazał różnicę w zupełnym innym świetle…

K.R.: Wcale nie uważam, że transfer miałby być traktowany jako krok „w tył”. Jest tutaj bardzo dobra drużyna, a sam klub ma bogatą historię. Jestem dumny, że mogę tu grać.

 

M.S.: Styl Polonii Bytom przewiduje grę jednym napastnikiem, chociaż zimą testowaliśmy inne rozwiązania, gdzie tworzyłeś parę napastników z Dawidem Wolnym. Lepiej na boisku czujesz się w asyście drugiego napastnika, czy jednak jako typowa „dziewiątka” wolisz grać osamotniony w linii ataku?

K.R. Dla mnie jest to obojętne. Z Dawidem bardzo dobrze się rozumiemy, a przebywając razem na boisku w sparingach zdobyliśmy parę bramek. Było tak między innymi podczas meczu z Wisłą Kraków. Wyglądało to obiecująco. Osobno również każdy z nas jest w stanie wykonać prawidłowo swoją pracę. Ja pokazuję na treningach oraz sparingach, że czuję się mocny. Chcę grać i dawać korzyść drużynie. Ostateczna decyzja będzie zależeć od trenera.

 

M.S.: W zimowych grach kontrolnych zdobyliście z Dawidem po pięć bramek, więc na mecz z Wartą Gorzów w pierwszym składzie wyjdzie… ?

K.R.: Póki co jeszcze nie wiemy. Podchodzę do tego spokojnie. Odpowiem tajemniczo, że dowiemy się wszyscy podczas odprawy.

 

M.S.: Przeglądając Twoje profile społecznościowe bardzo często można natknąć się na zdjęcia bardzo sympatycznego psiaka. Zdjęcia i relacje zbierają sporo polubień!

K.R.: Tak! To rasa akita. Roczna psina nazywa się Ginga. Gdy mieszkałem w Lublinie, takiego samego pieska jeśli chodzi o rasę miał Seweryn Kiełpin, a więc były bramkarz Polonii Bytom. Bardzo mi się ta rasa psa spodobała. Jest bardzo przyjazna dla człowieka. Jest już ze mną jak wspomniałem rok i bardzo mi kibicuje! (śmiech)

 

M.S.: Jaki w ogóle jest Krzysztof Ropski prywatnie? Kto jest jego piłkarskim idolem, jakiej drużynie kibicujesz?

K.R.: Moim idolem jest Robert Lewandowski. Kibicuję mu bardzo. Nasza zbieżność zajmowanej pozycji na boisku nie jest przypadkowa. Za czasów gry w Dortmundzie trzymałem kciuki za BVB, później podobnie było za czasów występów w Bayernie, więc teraz nie wypada mi nic innego, jak życzyć mu jak najlepiej podczas gry w Barcelonie. Oglądam jego każdy mecz.

 

M.S.: Jutro rozpoczynamy rundę wiosenną od meczu z Wartą Gorzów. W jakim nastroju jest Krzysztof Ropski przed debiutem ligowym w nowej drużynie?

K.R.: Jestem pozytywnie nastawiony. Wszystko tak naprawdę zależy od nas samych. Nie możemy patrzeć się na inne zespoły, musimy robić swoje. Wiemy, że jesteśmy mocni jako drużyna i mówię to otwarcie. W każdym meczu naszym obowiązkiem będzie zgarnięcie trzech punktów. Wiadomo, boisko wszystko zweryfikuje, ale wybieramy się do Gorzowa Wielkopolskiego po zwycięstwo i to będzie nasz cel. Musimy od początku spotkania być zdeterminowani i pewni siebie, znając wartość zespołu.

 

Rozmawiał: Mateusz Skutnik

Wszystkie filmy

Polonia Bytom Fanshop

Betclic kod: PBO1920