Norbert Radkiewicz kończy z grą w piłkę, ale nie odchodzi z Polonii.

Więcej o decyzji naszego kapitana w rozmowie, w której Polonista z krwi i kości przyznaje, że gra w Polonii, od bajtla, była jego marzeniem, które miał przyjemność spełnić.

 

Zanim porozmawiamy o Twojej przyszłości pozwól, że zapytam o zdrowie.  Jesteś po kontuzji i chcielibyśmy wiedzieć, czy wróciłeś już do pełnej sprawności?

Norbert Radkiewicz: –Za mną długa rehabilitacja. Trwało to ponad pół roku, ale uraz był skomplikowany. Nie tak dawno zagrałem pierwszy mecz w rezerwach. Wiem, że muszę się teraz przyzwyczaić trochę innej pracy mojego kolana, czuję różnicę w poruszaniu się. Jest to też kwestia przełamania pewnych obaw.

Czy dobrze rozumiem, że to również kwestia psychiki?

-To zawsze przy kontuzjach idzie w parze. Leczyłem uraz zachowawczo bez kwalifikacji do zabiegu chirurgicznego. Lekarz prowadzący oraz fizjoterapeuta wykonali kawał dobrej roboty i można powiedzieć, że obecnie jestem w… 99% zdrowy.

Zagrałeś mecz w rezerwach, wziąłeś też udział w kilku sparingach w okresie przygotowawczym. Nie ma Cię jednak obecnie w meczowej kadrze i z tego co wiem, nie tak dawno podjąłeś decyzję, o której chciałbyś kibiców poinformować.

-Mówiąc konkretnie i wprost, to ja podjąłem decyzję o zakończeniu piłkarskiej przygody w Polonii Bytom i definitywnie jako czynny zawodnik. Te 11,5 roku to były najpiękniejsze chwile w moim życiu. Gra w Polonii, od bajtla, była marzeniem które miałem przyjemność spełnić. Ogromny zaszczyt. Przez ten czas przeżyłem wiele chwil radości, ale też smutku i porażek. Awanse, spadki – takie jest życie w tej robocie. Serce boli, ale nie chcę narzucać większej nostalgii, bo na pewno zobaczycie mnie na trybunach i blisko klubu. Byłem Polonistą, czuję się nim i na pewno nim pozostanę. Kiedyś sobie powiedziałem, że chcę zakończyć tam, gdzie zaczynałem. Otrzymałem informację przed sezonem, że w grę wchodziłoby wypożyczenie, żeby się ograć i wrócić do rytmu meczowego. Mam jednak w żyłach niebiesko-czerwoną krew i nie widzę siebie gdzie indziej.

To ważne i mocne słowa i dla wielu pewnie szokujące. Przychodzi mi na myśl słowo odwaga. Dużo jej potrzebowałeś, by taką decyzję podjąć?

-To nie była decyzja podjęta natychmiast czy w kilkanaście godzin. Mając kontuzję, wiedziałem, że będzie mi ciężko wrócić na pełne obroty. Zdawałem sobie sprawę z czasochłonności tego procesu. Miałem sporo czasu na przemyślenia, żeby to wszystko sobie poukładać w głowie. Poza tym drużyna miała kapitalną rundę wiosną. Wiedziałem, że sportowo będziemy chcieli iść za ciosem, a trener z dyrektorem sportowym będą szukali wzmocnień. Mam pomysł na siebie a klub chce mi w tym pomóc. Klamka zapadła.

Rozwińmy ten wątek, bo może nie wszyscy wiedzą, ale od pewnego czasu grę w piłkę łączyłeś z pracą w Polonii. Czy to masz na myśli?

-Tak. Pracuję w Polonii od kilku lat. Współodpowiadam za przygotowanie obiektów Polonii do treningów i meczów, uczę się dbania o nawierzchnię trawiastą. Z perspektywy zawodnika, wiem czego sztab i drużyna w tym zakresie oczekują i potrzebują. Fachowo nazywa się to groundsman, lub potocznie i częściej u nas używane – greenkeeping. Klub dał mi taką możliwość i zadeklarował edukację, szkolenia i rozwój w tym zakresie.

Zaczynając pracę dla klubu, oprócz gry na boisku, już wtedy miałeś świadomość, że to pomysł na siebie i sposób by dalej pozostać w Polonii, jeśli kiedyś nadejdzie ,,ten” moment?

-Tak. Zawodnik nie gra przez 30 lat w piłkę. Pograsz 15-20 maksymalnie i co dalej? Trzeba patrzeć w przyszłość. Nie powiem, że jestem stary (śmiech). To jeszcze nie jest wiek, w którym powinno się kończyć, przynajmniej z założenia, ale gdybym o tym nie myślał, to pograłbym jeszcze kilka lat i co dalej? Zaczynam wcześnie, jak na fach, w którym chcę się rozwijać, ale to daje mi dużą motywację do nauki, a klub wyciąga do mnie rękę. Nadal jestem u siebie. Jestem po słowie z Prezesem Kamińskim i jak już wcześniej wspomniałem, wiem, że będę mógł się w tym zakresie rozwijać.

Dzisiaj pracujesz w nieco innych warunkach niż te, które zastałeś przychodząc do Polonii. Sporo widziałeś – nie jedną zimę i kapiącą na głowę w szatni wodę przeżyłeś. Jak oceniasz miejsce, w którym Polonia się znajduje?

To teraz dałeś ze wspomnień (śmiech). Jestem osobą, która łączyła 2 światy: szatni i pracowników klubu, więc na pewno perspektywę mam szeroką. Krzywy domek (stary budynek klubowy, przyp. redakcja) miał swój urok, ale to tylko w kategoriach sentymentu. Umówmy się – tego nie można porównywać, bo to z czym się borykaliśmy, godziło w dobre imię tego klubu i kto nie przeżył tego na własnej skórze, nie wie jakie były codzienne problemy. Teraz w budynku zimą jest ciepło, a latem odpowiednio chłodno i nie kapie na głowę. Nikt nie marznie przebierając się. Niebo a ziemia. Stara bieda hartowała naszego ducha, ale dziś nie o taki rozwój nowych pokoleń chodzi. Młodzież ma super warunki do treningu, boisko, na którym mogą trenować non stop. Podziwiam kierunek rozwoju i fajnie, że mogę być jego częścią.

Nie będzie Cię korciło, żeby jeszcze pograć?

-Na ten moment robię sobie przerwę. Może jeszcze kiedyś w rezerwach, ale na razie chce odpocząć. Zostaję w Polonii, a z tego co wiem, mam coś jeszcze zagrać.

No tak… to jest ten moment, w którym chcemy coś jeszcze wszystkim sympatykom Polonii powiedzieć. Podjąłeś dojrzałą decyzję o zakończeniu gry w piłkę, ale na boisku jeszcze Cię zobaczymy i myślę, że możemy to teraz powiedzieć.

-Tak, zagram w Polonii Bytom po raz ostatni w derbowym meczu z GKS-em Jastrzębie w ramach Pucharu Polski. Gramy 6 sierpnia o 19:20. Zapraszam wszystkich prawdziwych kibiców, chociaż zaznaczam, że w tym dniu najważniejszy będzie mecz Polonii, bo zawsze jest. Zagram kilka minut, będzie to nasze pożegnanie. Mam nadzieję, że zobaczymy się w komplecie.

Szerszy materiał o Norbercie Radkiewiczu ukaże się przed meczem z GKS-em Jastrzębie. Już teraz serdecznie zapraszamy na Piłkarską 8, by podziękować naszemu kapitanowi za oddane serce i kilkanaście lat występów w niebiesko-czerwonych barwach.

 Rozmawiał Rafał Rymarz.

Wszystkie filmy

Polonia Bytom Fanshop

Betclic kod: PBO1920