Zarówno niebiesko-czerwone, jak i żółto-niebieskie koszulki klubów odpowiednio z Bytomia i Gdyni ubierało w przeszłości kilku zawodników. Można tu wspomnieć chociażby Grzegorza Podstawka, Marcina Radzewicza czy Emila Drozdowicza. Swoje „pięć minut” w barwach jednej i drugiej drużyny miał również Przemysław Trytko, z którym porozmawialiśmy przed środowym meczem Fortuna Pucharu Polski.
Przemysław Trytko podczas swojej piłkarskiej kariery rozegrał na najwyższym poziomie piłkarskim w Polsce ponad 130 meczów, zdobywając 26 bramek. Były gracz niemieckich Energie Cottbus czy Carl-Zeis Jena, a także kazachskiego FK Atyrau jest jednym z kilku zawodników, którzy mają na swoim koncie grę zarówno w Polonii Bytom, jak i Arce Gdynia. Wraz z Przemkiem cofnęliśmy się nieco w czasie i z sentymentem wspominamy jego doświadczenia w meczach z udziałem Polonii oraz Arki, a także dowiadujemy się, co rosły napastnik ma w swoich planach na najbliższy czas.
Rozmawia: Mateusz Skutnik
Mateusz Skutnik: Jako kibic piłkarski pewnie śledziłeś ostatnie losowanie Fortuna Pucharu Polski. Spoglądając na listę par 1/16 rozgrywek co pomyślałeś, gdy zobaczyłeś tę złożoną z dwóch zespołów, w których grałeś i które zapewne miło wspominasz?
Przemysław Trytko: Gdy zobaczyłem wyniki losowania to na twarzy pojawił się uśmiech, bo w końcu trafiły na siebie jak powiedziałeś dwa kluby, w których grałem. Dla kibiców również będzie to ciekawe wydarzenie, gdyż darzą się sympatią. Niejednokrotnie podczas reprezentowania barw Polonii czy Arki przyszło mi tego na boisku doświadczyć. Będzie to na pewno miłe spotkanie po latach dla Polonii i Arki, bo takie możliwości dla klubów z różnych lig daje właśnie Puchar Polski.
M.S.: W takim razie kto to jest według Ciebie faworytem meczu… i dlaczego jest nim Polonia Bytom? (śmiech)
P.T.: (Śmiech) Mimo wszystko Arka gra o jeden poziom rozgrywkowy wyżej i to chyba ona jest faworytem meczu, ale jak dobrze wiemy o końcowym wyniku decydować będzie boisko. Trenerzy obu drużyn względem rozgrywek ligowych pewnie dokonają kilku zmian w kadrze, więc w Arce swoją szansę mogą otrzymać dublerzy, natomiast dla Polonii może to być okazja do sprawienia niespodzianki.
M.S.: Skoro mówimy o Arce, to trafiłeś do niej bezpośrednio z Energie Cottbus. To w niej zaliczyłeś debiut w Ekstraklasie, ale nie były to „łatwe” przenosiny, prawda?
P.T. Arka interesowała się moją osobą już nieco wcześniej. Po spadku Energii podjąłem decyzję o powrocie do Polski i przyjechałem do Gdyni podpisać kontrakt. Przez ten czas w klubie doszło do zmiany trenerów i sprawy się przeciągały. Koniec końców zostałem jednak zawodnikiem Arki i tak zaczęła się z nią moja przygoda.
M.S.: Był to sezon 2008/2009, a więc pierwszy w którym obie drużyny spotkały się na poziomie Ekstraklasy. Co najbardziej zapadło Ci w pamięci podczas meczów z Arki Gdynia z Polonią Bytom?
P.T.: Zdecydowanie stracone zęby Jacka Trzeciaka na ręce Grzegorza Nicińskiego! (śmiech) Co ciekawe, obaj byli później na różnych etapach kariery moimi trenerami. Wracając do meczu to był to chyba pierwszy wspólny mecz, rozegrany w Gdyni (wygrana Polonii 3:1 – przyp. red.). Już nie pamiętam dokładnie, ale wtedy Polonia strzeliła nam jedną lub dwie bramki wykorzystując motyw słynnej na całą Polskę „szarańczy” trenera Marka Motyki. Sposób ten nie przynosił wtedy wielu bramek, ale akurat na nas podziałał! (śmiech) Pamiętam także rewanż. W nim również prowadziliśmy, jednak daliśmy w końcówce meczu wbić sobie dwie bramki. Na boisku pojawiłem się wtedy w drugiej połowie, bodajże na prawą pomoc. Był to mój pierwszy mecz przy Olimpijskiej i nie byliśmy wtedy jeszcze pewni utrzymania.
M.S.: W tym samym sezonie uczestniczyłeś również w meczu obu drużyn w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy, a po Twojej jedynej bramce Arka wygrała w Gdyni 1:0. Pamiętasz coś z tamtego spotkania?
P.T.: Przyznam szczerze, że nie. Nawet myślałem przez chwilę, że go zremisowaliśmy! (śmiech) Musiał mi gdzieś ten mecz uciec z pamięci…
M.S. Mecze meczami, ale pewnie kontakt z byłymi czy obecnymi Polonistami pozostał nadal. Z kim teraz najbardziej „trzyma” Przemysław Trytko?
P.T.: W związku z tym, że obecnie jestem trenerem asystentem w LKS-ie Goczałkowice-Zdrój, najczęściej z racji obowiązków spotykam wypożyczonego z Polonii Jacka Wuwra. Jako anegdotkę przytoczę fakt, że rozmawiałem kiedyś z Jackiem o Polonii i okazało się, że po jego przyjściu do Bytomia otrzymał on klubową kurtkę, którą wcześniej ja nosiłem, jeszcze z moim podpisem na metce! (śmiech) W Chrobrym Głogów grałem z Łukaszem Zejdlerem, z kolei w ataku występuje Dawid Wolny, który przez chwilę grał w Piaście Strzelce Opolskie, a więc klubie z mojej rodzinnej miejscowości. Jeszcze dwa sezony temu, kiedy przychodziłem do Goczałów a Polonia grała w tej samej grupie 3. ligi, mogliśmy się zmierzyć na boisku. Przez kontuzje jednak nie udało mi się zagrać w ani jednym meczu przeciwko Polonii.
M.S.: Wspomniałeś kiedyś podczas jednego z wywiadów, że najbardziej podczas swojej piłkarskiej kariery żałujesz kontuzji, które męczyły Cię niemiłosiernie. Zaryzykujesz odpowiedź na pytanie jak potoczyłaby się dalej Twoja kariera, gdyby nie one?
P.T.: Ciężkie pytanie… Na pewno potoczyłaby się inaczej, może osiągnąłbym w piłce więcej… Problemy z kolanem towarzyszyły mi już od dawna, a zaczęły się co ciekawe podczas jednego z meczów w barwach Polonii Bytom w Chorzowie, kiedy musiałem zejść z boiska. Bodajże z trzy operacje także zrobiły swoje… Nie ma jednak co rozpaczać, bowiem z drugiej strony mogło też być tak, że przestałbym grać w piłkę wcześniej. Wykorzystałem co mogłem i życie toczy się dalej.
M.S.: Czterokrotnie brałeś udział w meczach Polonia – Arka, w tym także kiedy graliśmy przy Olimpijskiej. Teraz Polonia Bytom swoje mecze rozgrywa przy Piłkarskiej i czy jest szansa, abyśmy podczas jednego z najbliższych meczów zobaczyli Cię na trybunach?
P.T.: Kiedy Polonia grała na stadionie Szombierek, byłem na meczu z Goczałkowicami, jednak właśnie z powodu kontuzji nie mogłem wówczas zagrać (wygrana Polonii 3:0 – przyp. red.) oraz na rozgrywanym u nas rok później meczu, który wygrała Polonia po bramce Dawida Wolnego. Na pewno kusi środowe starcie, lecz z powodu treningu i obowiązków służbowych mogę mieć problemy z obecnością na meczu, choć bardzo bym chciał być świadkiem tego wydarzenia. Na pewno jednak będę chciał się wybrać i zobaczyć jakiś mecz w Bytomiu. Trudno na razie dokładnie powiedzieć na który uda mi się przybyć.
M.S.: Jesteś bardzo doświadczonym zawodnikiem. Karierę kończyłeś we wspomnianych już Goczałkowicach, ale później nie zapomniałeś jeszcze o rodzinnych stronach, rozgrywając kilka spotkań w barwach Piasta Strzelce Opolskie. Naturalnym procesem było u Ciebie przejście z zawodnika w trenera?
P.T.: Sentymenty do klubu spowodowały, że jeszcze na rok chciałem pobawić się grą właśnie w Strzelcach Opolskich. Mój organizm już jednak nie nadawał się nawet na te niższe poziomy rozgrywkowe, lecz zależało mi na tym, aby historia zatoczyła w moim przypadku koło. Tutaj rozpoczynałem swoją piłkarską przygodę i tutaj chciałem ją zakończyć. Parę spotkań jednak udało się rozegrać a w międzyczasie uczęszczałem na kurs trenerski UEFA A, który kończyłem pozytywnym egzaminem w Białej Podlaskiej. Kończyłem go razem z Łukaszem (Piszczkiem – przyp. red.) i teraz właśnie jestem jego asystentem w Goczałkowicach, zaczynając swoją przygodę jako trener. Tam próbuję swoich sił i zobaczymy, co czas pokaże.
M.S. Wybiegając troszeczkę w przyszłość rozumiem, że w takim razie w środę o godzinie 18:00 mimo prowadzenia treningu w Goczałkowicach, będziesz sięgać często po telefon, aby sprawdzać wynik meczu przy Piłkarskiej? (śmiech)
P.T.: Nie da się ukryć! (śmiech) Wielu moich znajomych z Gdyni wybiera się również na ten mecz, więc pewnie nie będę musiał go dodawać w aplikacji do ulubionych, bo od nich właśnie będę co chwilę otrzymywał powiadomienia odnośnie wyniku. Relację zatem będę miał na bieżąco, chociaż nie ukrywam, że może jednak uda się do Bytomia w środę wybrać. Jeżeli już z powodu treningu nie uda się na mecz, to z pewnością po nim spotkamy się ze znajomymi przy tradycyjnym „jednym małym”! (śmiech)