Któż w Bytomiu nie zna Władysława Kłoczko. Od ponad 75 lat jest to oddana niebiesko-czerwonym barwom Polonii chodząca legenda bytomskiego klubu. Dziś, z okazji urodzin Królowej Śląska, przytoczymy barwne opowieści Pana Władysława, które udzielił Dariuszowi Leśnikowskiemu na łamach katowickiego „Sportu” w ostatnich dniach.
Zapraszamy na serię sześciu artykułów dotyczących wspomnień Pana Władysława, opowiedzianych Dariuszowi Leśnikowskiemu, które ukazały się w ostatnich wydaniach dziennika „Sport” zarówno w wersji papierowej, jak i internetowej.
Władysław Kłoczko wspomina (1). Jakby pani była uprzejma dać złotego…
(data wydania artykułu w katowickim „Sporcie” 27 grudnia 2021 roku.)
„Wiedziałem, że kiedy na mecz z Pogonią przyjeżdżał Ruch, piłkarze z Hajduk przebierali się w sportowe stroje jeszcze w hotelu, a potem na boisko dojeżdżali taksówkami. Stanąłem więc kilkadziesiąt minut wcześniej przed wjazdem na obiekt. A kiedy nadjechały samochody z rywalami, energicznie zacząłem machać rękami. „Na mecz? Wsiadaj!” – nawet nie wiem, który z zawodników Ruchu wciągnął mnie do taksówki, i kto jeszcze nią podróżował W każdym razie wjechałem na stadion razem z hajduczanami, a potem oglądałem spotkanie, siedząc przed trybuną główną, bezpośrednio na ziemi! – wspomina Władysław Kłoczko” …
Władysław Kłoczko wspomina (1). Jakby pani była uprzejma dać złotego…
Władysław Kłoczko wspomina (2). Słuchaj synu, narwany jesteś…
(data wydania artykułu w katowickim „Sporcie” 28 grudnia 2021 roku.)
„21 stycznia 1939, Parc de Princes. Biało-czerwoni przegrywają z gospodarzami 0:4. W szeregach teamu Józefa Kałuży – między innymi Michał Matyas; ulubieniec lwowskiej publiki, idol pana Władysława. Ostatni w tym wieku zawodnik, który grając w polskiej reprezentacji w rubryce „przynależność klubowa” wpisał nazwę drużyny z „miasta zawsze wiernego” (swoją drogą, po powrocie do kraju „Myszka” – za „niegodne zachowanie” podczas zgrupowania poprzedzającego wyjazd do Francji – ukarany został zawieszeniem w prawach reprezentanta kraju i członka kadry olimpijskiej Helsinki’40; stąd jego nieobecność w kolejnych grach w 1939). Na kolejnego zawodnika z klubu lwowskiego w zespole narodowym musieliśmy czekać 64 lata, tyle że wówczas Lwów od prawie sześciu dekad leżał już poza granicami kraju.” …
Władysław Kłoczko wspomina (2). Słuchaj synu, narwany jesteś…
Władysław Kłoczko wspomina (3).Mecz pod lufami karabinów
(data wydania artykułu w katowickim „Sporcie” 29 grudnia 2021 roku.)
„Dzień, w którym III Rzesza ruszyła na swojego dotychczasowego sprzymierzeńca, czyli Związek Radziecki, oznaczał kolejny zwrot w życiu niespełna 15-letniego wówczas bohatera tej opowieści. I nie tylko jego oczywiście; multikulturowym „miastem zawsze wiernym” i jego społecznościami wstrząsnęła wieść o rozpoczęciu niemieckiej ofensywy. Dziewięć dni po jej rozpoczęciu, oddziały Wehrmachtu pojawiły się na lwowskich ulicach. Władysław Kłoczko: – Wkraczały jak… do Paryża; oficerowie wjeżdżali na koniach, przy dźwiękach marszów granych przez orkiestrę. Wśród ludzi przyglądających się tej defiladzie nietrudno było rozpoznać, kto jest kim: Ukraińcy bili brawo, Żydzi chowali się po bramach.” …
Władysław Kłoczko wspomina (4). To takie moje Virtuti…
(data wydania artykułu w katowickim „Sporcie” 30 grudnia 2021 roku.)
„Idziemy się zameldować na komisariat IV na ulicy Kurkowej; do wojska” – tak brzmiały słowa jednego ze starszych kolegów Władysława Kłoczki, wypowiedziane w połowie lata’44, już po ponownym wkroczeniu Armii Czerwonej do Lwowa. Pan Władek nie miał jeszcze skończonych 18 lat; odpadł więc podczas pierwszej selekcji poborowych. Trzeba było dopiero sfałszowania rocznika urodzenia w świadectwie chrztu, by i on znalazł się w gronie przyszłych żołnierzy. Zresztą… każda para rąk zdolna dźwigać karabin była wtedy bezcenna.” …
Władysław Kłoczko wspomina (5). Wyrzucony ze Lwowa, zakochany w Bytomiu
(data wydania artykułu w katowickim „Sporcie” 1 stycznia 2022 roku.)
„W grudniu 1945, po niemal ośmiu miesiącach spędzonych w szpitalach, wróciłem do Lwowa. Tylko… nikogo już w rodzinnym mieszkaniu nie zastałem. Pod moją nieobecność rodzice wraz z siostrą wywiezieni zostali w głąb Związku Radzieckiego; ojciec zresztą już nigdy stamtąd nie wrócił. „Co teraz ze mną będzie?” – rozglądałem się bezradnie po zasypanym śniegiem podwórku przed naszą kamienicą. „Będzie dobrze” – usłyszałem nagle głos, i ktoś objął mnie serdecznie ramieniem… – tak zakończyła się poprzednia część opowieści Władysława Kłoczki.” …
Władysław Kłoczko wspomina (5). Wyrzucony ze Lwowa, zakochany w Bytomiu
Władysław Kłoczko wspomina (6). Łowca talentów
(data wydania artykułu w katowickim „Sporcie” 2 stycznia 2022 roku.)
„Pierwsze powojenne miesiące w Bytomiu bywały niespokojne. Z Kresów wciąż przyjeżdżały pociągi wiozące Polaków, którym sowiecka władza dawała wybór: odjazd pociągiem na zachód, do Polski w nowych granicach, albo… na wschód, w głąb „krainy powszechnej szczęśliwości” zwanej Związkiem Radzieckim. Wielu repatriantów traktowało wszakże ten stan rzeczy jako tymczasowy. „Pamiętam nasz pierwszy posiłek w domku na Wiejskiej. Mama wyciągnęła ze skrzyni cztery talerze, posiadaliśmy wszyscy, zaczęli jeść.” …